sobota, 11 grudnia 2010

Więzień cara

sobota, 11 grudnia 2010
Zgodnie z zapowiedzią, na blogu po raz pierwszy (i nie ostatni!) pojawia się notka gościnnie piszącego dla nas autora. Tym razem przenosimy się dobre sto lat przed dotychczas podejmowaną tematyką Żołnierzy Wyklętych. Walerian Łukasiński, bohater tej notki, był męczennikiem za wolną Polskę, który cierpiał z rąk zaborcy jak mało kto. Człowiek, który w kazamatach spędził 46 lat, w tym 37 w najstraszniejszym więzieniu carskiej Rosji, pisał w swym pamiętniku na krótko przed śmiercią: Ja nie jestem już z tego świata. Wolny od obawy i nadziei, i nawet od przesądów, uprzedzeń i namiętności, mało mając styczności z obecnością, ja żyję tylko w przeszłości. [...] Mój głos jest mniej jak głos w pustyni, on nie będzie słyszany przez żadne żyjące jestestwo..."

Jak widać, na szczęście pamięć o nim nie zginęła i są jeszcze żyjące jestestwa, które chcą usłyszeć jego głos. Zapraszam do lektury.

***

Wanda, a na ch*j nam wojsko polskie, mamy Armię Czerwoną…” – takimi właśnie słowami w rozmowie z Wandą Wasilewską wypowiedział się niegdyś Alfred Lampe. Ulic z jego nazwiskiem w Polsce jest wiele. Wyobraźmy sobie wobec tego następującą sytuację: idzie dwóch młodych ludzi. Pierwszy zadaje pytanie: „Kim był ten Lampe?”, na co ten drugi odpowiada: „Nie wiem, ale zapewne jakiś wielki człowiek, patriota, skoro jest patronem tej ulicy”. Smutne, prawda? Jest Lampe, jest Kubuś Puchatek, zaraz pewnie będzie Myszka Miki z Kaczorem Donaldem. A co z innymi, którzy naprawdę zasłużyli na to, aby po dzisiejsze czasy wciąż o nich pamiętać? Gdybym miał wskazać z tego grona człowieka, który naprawdę ujął mnie swoją historią, byłby to Walerian Łukasiński.

Jeden z największych polskich męczenników urodził się 15 kwietnia 1786 roku w Warszawie, zmarł 27 lutego 1868 w Szlisselburgu. Jego żywot przypadł wobec tego na okres, kiedy walka o niepodległość Polski nie była dla nikogo tematem tabu. Wielu ludzi pragnęło stanąć do boju i po dokonanych rozbiorach przywrócić na mapę granice naszego kraju. Łukasiński to jeden z obszernego grona przykładów mężnej postawy, którą warto doceniać. Nie bał się mówić o Królestwie Polskim i nie było żadnych wahań w kontekście ryzykownego postępowania.


Aktywność Łukasińskiego rozpoczęła się tak naprawdę w 1807 roku, kiedy wstąpił do wojsk Księstwa Warszawskiego. Uczestniczył w wielu kampaniach, póki co przypomnijmy o tej ważniejszej; 1809 rok – bitwa pod Raszynem z Austrią, którą należy uznać za nierozstrzygniętą z racji podpisania przez obie strony porozumienia. Łukasiński zasłynął przede wszystkim z założenia Wolnomularstwa Narodowego. Jak przystało na tajną organizację niepodległościową, ukrywała ona swoją działalność, upodabniając się do organizacji masońskiej. Na popularność stowarzyszenia Łukasińskiego nie można było narzekać, bowiem skupiało ono w sobie ok. 200. członków. Założenia były ambitne; Wolnomularstwo Narodowe stawiało sobie za cel odbudowę pod berłem cara rosyjskiego niepodległej Polski w granicach przedrozbiorowych, jednak wszystko wiązało się ze zbyt dużym ryzykiem i obawą o to, że dojdzie do aresztowań uczestników, a wiadomo – im więcej ludzi znasz, tym większa szansa, że zostaniesz wydany. Wolnomularstwo zatem rozwiązano, lecz nie był to jedyny pomysł Łukasińskiego.

Wkrótce powstało Towarzystwo Patriotyczne (znane też jako Narodowe Towarzystwo Patriotyczne). Organizacja liczyła 240 członków, z których około 40% wcześniej należało do masonerii. Towarzystwo Patriotyczne nie miało jasno sprecyzowanych celów działalności. W założeniach ogólnych dążyło do odbudowy Polski w granicach z 1772 roku, na drodze walki zbrojnej, podjętej w sprzyjających warunkach międzynarodowych. Podobnie jak z Wolnomularstwem łatwo o aresztowania nie było. Nawet sam Łukasiński został schwytany i był to przełom w jego działaniach. Niestety przełom na gorsze.

Od tego momentu Walerian mógł tak naprawdę zapomnieć o planach odbudowy Polski. Po tym jak został aresztowany przez policję wielkiego księcia Konstantego, spędził dwa lata w warszawskim więzieniu, by zostać przeniesionym do twierdzy zamojskiej. Łukasińskiemu groziła kara śmierci, lecz Konstanty zarządził skorzystał z prawa łaski i zamienił wyrok, podwajając karę więzienia do 14 lat i skazując go na karę publicznej chłosty i zakucie rąk i nóg w kajdany. Skazanego przeniesiono wtedy do kazamaty w Bramie Szczebrzeskiej.

Po kilku latach Łukasiński powrócił do więzienia w Warszawie, ale koniec jego historii należy umieścić w Szlisselburgu. Mimo wielu wniosków, petycji o zwolnienie Waleriana z odbywanego wyroku; Łukasiński spędził w więzieniu czterdzieści sześć lat. W 1862 roku otrzymał zezwolenie na spacery, lecz z powodu wieloletniego pobytu w ciemnościach, od razu gdy tylko wyszedł na słońce – oślepł. Wkrótce zmarł, ale wcześniej przetrwał niejedno, warto wymienić choćby jego chód korytarzem i wytrzymywanie zadawanych mu ciosów drewnianymi łyżkami na nagie ciało przez zaborców.

Trudno w skrócie przedstawić historię Łukasińskiego, moim zadaniem było stworzenie zarysu tego męża. Starałem się przypomnieć jego sylwetkę, podając najważniejsze wydarzenia z jego życia, zainteresowanych szerszymi źródłami informacji odsyłam do wyszukiwarki Google, bowiem w tej notce nie liczyło się spisanie masy dat i wydarzeń, które i tak by pewnie zostały w trakcie czytania stopniowo zapomniane, lecz uświadomienie jak wielu Polaków starało się przywrócić nasz kraj na mapę Europy, a dzisiaj nikt o nich nie mówi…

Radosław Dąbrowski

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
◄Design by Pocket Distributed by Deluxe Templates